Pamiętam, jak mój drugi mąż próbował wzbudzić we mnie zazdrość, opowiadając o pięknej dziewczynie poznanej przez niego podczas jednego z wyjazdów.
Zainteresował mnie nią na tyle, że dopytałam o jej stan cywilny i dowiedziałam się, że dwa razy się rozwiodła. Trochę poirytowana stwierdziłam, że można zrozumieć jeden rozwód, ale jeśli ktoś rozwodzi się dwa razy, to niestety coś jest z tą osobą nie tak.

Mam na imię Barbara i jestem podwójną rozwódką.
W skrócie przedstawię Wam swoją historię.
Pochodzę z rodziny, w której ojciec był alkoholikiem, a mama ciężko pracowała, aby utrzymać mnie i dwóch starszych braci. Moje dzieciństwo nie było różowe, gdyż obciążone smutkiem, samotnością i strachem. Mama starała się dbać o nasze podstawowe potrzeby i zaszczepiła też w nas ważność pracy. Zależało jej również na tym, abyśmy zdobyli wykształcenie. Tak też się stało.
Ja już jako nastolatka marzyłam o wielkiej miłości i o stworzeniu szczęśliwej, kochającej rodziny. W wieku 21 lat poznałam swojego męża. Po 10 miesiącach znajomości wzięliśmy ślub, ja byłam wówczas w ciąży. Pojawienie się mojej córki spowodowało, że koncentrowałam się na budowaniu ogniska domowego i organizacji życia rodzinnego. Minęło kilka lat, a ja ucząc moją pociechę jazdy na rowerze, poczułam, że znowu jestem sama. Brakowało mi wsparcia ze strony męża i zaangażowania w życie rodzinne. Czułam także, że brakuje mi uczucia do mojego męża. Efektem końcowym był rozwód po 10 latach wspólnego życia. Po rozwodzie zajęłam się organizacją życia mojego i córki. Czas upływał na pracy, wożeniu dziecka na zajęcia dodatkowe, spotkaniach z rodziną i przyjaciółmi.
Po kilku latach od rozwodu znowu zapragnęłam mieć związek z mężczyzną, ale tym razem oparty na wzajemnej miłości, szacunku i wspólnym spędzaniu czasu. Postanowiłam wówczas, że mój kolejny związek będzie przemyślany, szczęśliwy i trwały, a ja dołożę wszelkich starań, żeby tak się stało. Po kilkumiesięcznym okresie poszukiwań wolnego mężczyzny poznałam swojego drugiego męża. Kiedy pojawił się w moim życiu stwierdziłam, że związek z nim to jak wygrana na loterii. Czułam, że to jest prawdziwa miłość. Mój partner był przystojny, wykształcony, dobry i lubił ze mną spędzać czas. Wprawdzie był świeżym wdowcem i miał troje dzieci (dwoje dorosłych i jedno nastoletnie). Po pierwszym okresie fascynacji z bólem i smutkiem podziwiałam, jak mój mężczyzna wspaniale pielęgnuje pamięć po swojej żonie i dba o dzieci. Czułam, że jestem na piątym miejscu pod względem ważności dla mojego partnera. W czasie trwania tego związku pojawiały się trudności, szczególnie w zakresie komunikacji z dziećmi mojego mężczyzny. Ja zostałam obciążona obowiązkami związanymi z kuchnią. Byłam zmęczona, ale wiedziałam, że jestem dużym wsparciem dla partnera i jego dzieci. Im dłużej trwał ten związek, czułam się coraz bardziej samotna, nieszczęśliwa, zaczęłam obwiniać siebie, że wybrałam osobę tak obciążoną zobowiązaniami wobec innych. Jednak po ponad czterech latach życia w luźnym związku, wzięliśmy ślub cywilny. Ja przyjęłam nazwisko męża i weszłam w to małżeństwo z nadzieją, że teraz już wszystko będzie układało się pomyślnie.

Po około pół roku od zawarcia związku małżeńskiego zauważyłam, że relacje z dziećmi mojego męża pogorszyły się tak, jakby ktoś między nami postawił gruby mur. Nie było kłótni, ale przeraźliwe milczenie. Komunikacja z mężem również się pogorszyła.
Teraz już wiem z wiedzy numerologicznej, że zmienił mi się potencjał w portrecie numerologicznym i kombinacja, co pogłębiło jeszcze trudność tego związku.
Gdy upłynęły trzy lata naszego małżeństwa, po bezsensownej kłótni mój mąż wyprowadził się. To wydarzenie wywołało we mnie panikę. Przepraszałam męża, jednak to nie przyniosło pożądanych rezultatów. Efektem końcowym był drugi rozwód.
Jako numerologiczna 1 szukałam odpowiedzi na pytanie „Co jest ze mną nie tak, że nie potrafię zbudować szczęśliwego i trwałego związku z mężczyzną?.
Czułam wstyd, że jestem podwójną rozwódką.
Najpierw szukałam odpowiedzi w książkach psychologicznych, później w tych z zakresu rozwoju duchowego. Zaczęłam medytować i afirmować. To wszystko, co robiłam pomogło mi się wyciszyć, jednak nadal nie czułam się do końca dobrze sama ze sobą. Cały czas się zastanawiałam, czy tak już pozostanie, czy przeszłość będzie do mnie wracała jak bumerang.
Wówczas w moim życiu pojawiła się numerologia i numeroterapia. Tematem tym zainteresowała się moja córka, która znalazła w internecie stronę Olgi Stępińskiej i tak zaczęłyśmy zgłębiać numerologię w jej Szkole. Numerologia wiele mi wyjaśniła, pozwoliła zrozumieć niektóre moje zachowania wynikające z wibracji głównej (1) oraz wibracji dnia urodzenia (2). W międzyczasie skorzystałam jeszcze z kursów przyciągania organizowanych przez Olgę oraz z kursu medytacji, a także kursu Kronik Akaszy.
Z dużą ciekawością czekałam na II semestr Szkoły Numerologii – Numeroterapię. W trakcie zajęć numeroterapii dowiedziałam się, że jest coś takiego, jak kody podświadomości, poznałam narzędzia pracy z podświadomością i sposoby usuwania tych kodów.
Numeroterapia dała mi nadzieję, że mogę poprawić jakość swojego życia, jeśli zacznę pracować na sobą i wykorzystywać poznane narzędzia.
Numeroterapia uświadomiła mi, że to jak postrzegam siebie i jaką energię wysyłam w wszechświat, taka będzie do mnie przychodziła.
Dzięki metodzie stworzonej przez Olgę zrozumiałam, że to ja jestem kreatorem swojego życia i tylko ode mnie zależy, jakich ludzi i jakie wydarzenia będę przyciągać w moim życiu.
W trackie praktyk z numeroterapii przekonałam się jeszcze bardziej, jak potężna jest jej moc oczyszczająca z negatywnych emocji i uzdrawiająca, wypełniająca wzmacniającą energią.
Zaczynając numeroterapię chciałam pomóc sobie. Teraz wysyłam w wszechświat życzenie, że chcę dalej udoskonalać siebie i pomagać też innym, wykorzystując tą metodę oraz Kroniki Akaszy i Reiki.
Nazywam się Barbara Staszewska i wszystko jest ze mną w porządku!
